Smartfon dwudziestolecia międzywojennego | Kalendarz „Iskier”

[przeczytanie tego wpisu zajmie Ci… 12 minut]

Jest kwiecień 2020 roku. W związku z rozprzestrzenianiem się wirusa SARS-CoV-2 świat zatrzymał się. Większość z nas przebywa od ponad miesiąca w swoich domach i mieszkaniach. Trwa kryzys, którego nikt się nie spodziewał. Do którego nie byliśmy przygotowani. Nastroje społeczne dalekie są od morowych. Wpływ długotrwałej izolacji jest na razie trudny do określenia. Ja również miewam lepsze i gorsze dni, chociaż zawsze staram się myśleć pozytywnie. I właśnie teraz w moje ręce wpada Kalendarz „Iskier” na rok 1935. Zbieg okoliczności? Karma? Przypadek?

Mieszkam w Krakowie. Do Andrychowa mamy niedaleko – około 60 km. To właśnie tam mój teść znalazł w zamykanej właśnie bibliotece Kalendarz „Iskier” z 1935 roku. Niewielka książeczka w formacie A6 oprawiona w czerwone płótno. Mocno sfatygowana upływem czasu. Z dużym zaciekawieniem zacząłem przeglądać zżółknięte strony. Niestety nie mając jej w dłoniach, ten tekst nie wyda się aż tak interesujący. Zachęcam jednak do zapoznania się z fascynującą historią tego wydawnictwa. Na jednej z pierwszych stron trafiłem na ten fragment:


„Dzień »poczciwego życia«”

Bądź zawsze pogodny , uśmiechnięty, pełen radości życia.
Życie jest piękne mimo wszystko!

  1. Wstawaj punktualnie w zimie o godz. 7-ej w lecie o godz. 6-ej.
  2. Poświęć kilka minut gimnastyce przy otwartym oknie. Obmyj całe ciało chłodną woda i wytrzyj szorstkim ręcznikiem.
  3. Zawsze osobiście sprzątnij swoją szafę, stół, łóżko, pokój. Kto pragnie ładu wewnętrznego niech się stara o ład zewnętrzny.
  4. Nie zapominaj ani w domu, ani w szkole, ani przy pracy, ani przy zabawie, ani wśród obcych, ani wśród przyjaciół, że każdy człowiek ma służyć wszystkim, a nie samemu tylko sobie.
  5. Każdego dnia spełnij choć jeden dobry uczynek (…).
  6. Natychmiast wykonaj każdą obowiązującą pracę (a w szczególności terminową, np. pracę szkolną). Odłożona praca mąci wesołość przy rozrywce i spokój przy odpoczynku.
  7. Na każdym miejscu, gdziekolwiek się znajdziesz, miej oczy szeroko otwarte. Kto umie być spostrzegawczym, łatwo idzie przez życie.
  8. Codziennie na zakończenie swych prac poczytaj, choć przez 20 minut, dobrą książkę. To – najlepszy przyjaciel.
  9. Przed spaniem znowu kilka minut przeznacz na gimnastykę, potem umyj się dokładnie, nie zapomnij o zębach.
  10. O właściwej porze bądź już w łóżku. A jeśli możesz, śpij przy otwartym oknie. Dobranoc.”

Przeczytałem i… zakochałem się! To słowa napisane w 1935 roku, a są tak aktualne. Są ponadczasowe. Pomyślałem więc, że to jakiś znak. To po prostu dobre rady, tak potrzebne zwłaszcza teraz, kiedy próbujemy odnaleźć się w tych zaskakujących dla nas wszystkich okolicznościach i po prostu – nie zwariować. I tak oto zacząłem szukać materiałów na temat Kalendarza „Iskier” i Pana Władysława Kopczewskiego, jego autora.



HISTORIA

Na szczęście żyjemy w czasach, w których niemal natychmiast mamy dostęp do archiwalnych treści. Zacząłem więc szukać informacji o Kalendarzu i jego twórcy. Trafiłem na publikacje pod tytułem „Co tydzień »ISKRY«” – O tygodniku „Iskry” /1923-1939/ i jego redaktorze, napisaną przez Jana Stanisława Kopczewskiego, syna Pana Władysława, wydaną w zaledwie 100 egzemplarzach na zamówienie Wydawnictwa „Iskry” 2009 roku. Na szczęście bezpłatnie dostępna jest także wersja cyfrowa. Przyznaję się, nie przeczytałem całej (jeszcze!?). Liczy 100 stron, ale najważniejsze informacje postanowiłem zebrać, spisać i przedstawić. Zaraz przeniesiemy się do dwudziestolecia międzywojennego.

NAJPIERW BYŁ TYGODNIK

BYŁO KIEDYŚ TAKIE PISMO dla młodzieży, założone w 1923 roku przez Władysława Kopczewskiego, które propagowało pogodę ducha i życzliwy stosunek do wszystkich i do wszystkiego. To tygodnik »ISKRY«, a jego dewizą było hasło »UŚMIECHNIJ SIĘ!«

Jan Stanisław K.

Faktycznie. Zaczęło się od czasopisma. Jednak już kilka miesięcy później rozpoczęły się prace nad kalendarzem. Ukazał się on w połowie 1924 roku i był przeznaczony dla młodzieży szkolnej – był bowiem wydawany na rok szkolny 1924/25. Już na pierwszej stronie napisano „MAŁA ENCYKLOPEDIA I NOTATNIK” oraz dodano: „Oto Wasz nowy przyjaciel, towarzysz, doradca, może niekiedy nauczyciel. Ma Wam towarzyszyć przez cały rok w Waszych pracach i zabawach, chce być z Wami wszędzie i nieodstępnie, chce Wam pomagać i ułatwiać. Przyjmijcie go życzliwie, słuchajcie bez uprzedzenia – a gdy rok się kończyć będzie Waszej z nim zażyłości, pożegnacie go, pewnie, wdzięcznym sercem, weźmiecie jego następcę na towarzysza równie Wam oddanego, jak ten”.

Jakie świetne copy! Powiedziałby teraz zapewne niejeden pracownik agencji marketingowej. I to copy zadziałało nie tylko na młodzież. Pierwsze wydania rzędu dziesięciu tysięcy egzemplarzy, w kolejnych latach były zwiększane i docierały do coraz szerszego grona odbiorców. Także do dorosłych! Dlaczego? Bo w formacie A6, czyli w kieszeni lub torebce można było mieć ze sobą nie tylko kalendarz, ale także taryfę opłat pocztowych, listę przewidywanych zjawisk astronomicznych w danym roku, ciekawostki z cyklu „Polska zajmuje miejsce w świecie…”, informacje ile państwo wydawało w kolejnych latach na oświatę i wiele tutoriali: „Jak się uczyć?”, „Jak robić notatki?”, „Jak pielęgnować włosy / serce / oko / ucho / zęby?”, a także dowiedzieć się całkiem sporo istotnych rzeczy o „Izolacji po chorobach zakaźnych”. Ale jest tego o wiele więcej: „Jak usunąć plamy?”, „Jak czyścić metale?”, „Jak się odżywiać?” i nawet „Jak oddychać?”! Cała wiedza współczesnego internetu w jednej, małej 256-stronicowej książeczce!

SMARTFON DWUDZIESTOLECIA MIĘDZYWOJENNEGO?

Kalendarz jest mały. Ale ma 700 tysięcy liter, to znaczy równa się 2-3 zwykłym tomom powieściowym, gdyby go złożyć zwykłymi czcionkami. Ale równa się chyba 8-10 tomom, gdyby to, co w nim jest wyrażone skrótem, liczbą, tabelą wypowiedzieć zwykłą potoczną mową.

Władysław Kopczewski

Nie dziwię się wiec, że „Iskier” stawał się z roku na rok coraz bardziej popularny. Kto nie chciałby mieć takiego wydawnictwa. A nóż trzeba byłoby sprawdzić, jak w alfabecie Morse’a lub Braille’a pokazać literę „E” lub ile osób mieszkało w zeszłym roku w Nowym Jorku! Warto także wspomnieć, że kalendarz zawierał cenne rady dla turystów, czyli „Jak iść na wycieczkę?”, 19 Przykazań turystycznych, jak przewidywać pogodę oraz listę 50 miast w Polsce, które trzeba obejrzeć. Swoją drogą w Krakowie wiele się zmieniło: „Brama Florjańska, Barbakan, pomnik Jagiełły, Sukiennice, kościół Marjacki, św. Wojciecha, św. Anny, Bibljoteka Jagiellońska, Collegium Novum, Planty, kościół Dominikanów, Franciszkanów, Katedra Wawelska, Zamek Wawelski, kościół św. Piotra, św. Katarzyny, Paulinów na Skałce, Bielany i Tyniec.” W wydaniu na rok 2019/20 pewnie dorzuciliby jeszcze Kazimierz, Podgórze i Nową Hutę. Jednak dziś… po prostu sięgnęlibyśmy po telefon i wpisali: „CO ZWIEDZAĆ W KRAKOWIE?”.



NOVUM NA RYNKU WYDAWNICZYM

Wróćmy jednak do historii! Jak napisał o książeczce syn pomysłodawcy i twórcy, Jan Stanisław Kopczyński: „Istotnie, zaletą Kalendarza (…) była wielka kondensacja zawartych w nim informacji: tabele, liczby, daty, nazwiska, statystyki, wykresy. (…) Perfekcyjna edytorska robota. Ta zminiaturyzowana encyklopedia stanowiła wówczas novum na rynku wydawniczym i nie miała też odpowiedników zagranicą. (…) A przecież w tamtych czasach duża encyklopedia była rzadkością w domowych biblioteczkach.”

W związku z dużym zainteresowaniem odbiorców oraz chęcią zamieszczenia jeszcze większej ilości informacji edycja, która została przygotowana na rok 1938 przeszła sporą zmianę. Kalendarz został podzielony na dwa minitomy: pierwszy z informacjami, które zmieniały się co roku i które trzeba było aktualizować oraz drugi danymi, które tak szybko się nie traciły na aktualności. Co ciekawe, obie wkładało się do płóciennej oprawy, z której część pierwsza mogła być wymieniana co roku na nową. Dziś pomyślelibyśmy, że to działanie w duchu less-waste lub po prostu oszczędności w druku! Nie mniej jednak genialne posunięcie.

Ciekawostką jest także fakt, że w tygodniku „Iskry” tuż przed rozpoczęciem wakacji w 1938 roku ogłoszono, że nową edycję na nadchodzący rok będzie można kupić w przedsprzedaży (dawniej w „przedpłacie”) w niższej cenie: 2 zł, zamiast 3,80 zł. I ponownie okazało się, że twórcy mieli smykałkę do interesów, ponieważ prawdopodobnie kalendarz wydrukowano w nakładzie kilkudziesięciu tysięcy egzemplarzy. Niestety nie zachowały się szczegółowe dane. Wiadomo jednak, że zamówień było tak wiele, co zaskoczyło redakcję, że część z zamówień hurtowych musiano obciąć, by zaspokoić potrzeby odbiorców indywidualnych! To się nazywa troska o klienta! W dokładnie taki sam sposób przygotowano edycję na rok 1939.



WOJNA NIWECZY PLANY

I tutaj niestety przechodzimy do smutnej części historii. Rozpoczyna się II Wojna Światowa. Ostanie wydanie tygodnika „Iskier” ukazało się w 15 czerwca 1939 roku. Kolejny numer nie został wydany. Podobnie było z kalendarzem na rok 1940, chociaż był już gotowy do druku i w pełni opracowany. Prospekt, który dziś traktowalibyśmy jako reklamę i formularz zamówienia wysłano nawet do szkół, by rozpocząć promocję tej edycji. Zawierał on kilkanaście przykładowych stron Kalendarza oraz kompleksową informację o warunkach przedsprzedaży, które obowiązywały do 5 października 1939 roku.

Jak wspomina Jan Stanisław Kopczewski, syn Pana Władysława: „Symbolicznym, zapamiętanym przeze mnie pożegnaniem z »Iskrami« było zdjęcie przez Ojca redakcyjnych szyldów z bramy i drzwi mieszkania. Nastąpiło to po kapitulacji Warszawy we wrześniu 1939 roku. Ale Ojciec nie pożegnał się definitywnie z »Iskrami«, a w każdym razie z Kalendarzem »Iskier«. Wierzył, że po wojnie wróci do jego wydawania.”

Kiedy w 1944 roku wojna zbliżała się ku końcowi, wznowiono prace nad edycją Kalendarza na rok 1945. Był on już niemal gotowy do wysłania do druku, jednak w Warszawie wybuchło powstanie. Co prawda rękopis udało się uratować, jednak przepadł on w obozie koncentracyjnym, w którym znalazł się Pan Władysław. W domu Państwa Kopczyńskich spłonęła biblioteka, brulion z odręcznymi notatkami, kartoteka materiałów. Nie było szans, by w tak krótkim czasie ponownie opracować całą treść do wydawnictwa. Pozostała jednak grupa wiernych fanów, użytkowników poprzednich edycji i ludzi dobrej woli, w których wciąż tliła się nadzieja, że kalendarz kiedyś ponownie zostanie wydany.

JEST SZANSA

W nowej, powojennej rzeczywistości pojawiła sposobność wznowienia Kalendarza „Iskier”. Za sprawą dr Jana Piątka, dyrektora wydawnictwa Książnica-Altas, z którym Kopczewski współpracował przez wiele lat, rozpoczęto prace nad przygotowaniem edycji na rok 1947. Warunek był jeden – projekt musi powstać w 6 miesięcy.

Udało się! Pod koniec lata, w sierpniu 1946 roku drukarnie zakończyły pracę, a gotowe egzemplarze czekały na nowych nabywców. Kalendarz przygotowano w znanej już sprzed wojny dwutomowej wersji – w pierwszej pojawiły się materiały z poprzednich edycji, które nie straciły na swej aktualności, w drugiej natomiast można było zapoznać się ze sporo ilością nowych danych. Danych o nowej Polsce, jej granicach, liczbie ludności, prawach.

Z informacji, które udało mi się znaleźć wynika, że niestety o wydaniu następnej edycji kalendarza trzeba jednak było zapomnieć. Dlaczego? Maszynopis nowego rocznika został wysłany do Ministerstwa Oświaty do akceptacji. Nakazywało to nowe prawo. Przez wiele miesięcy przeleżał on nietknięty, w związku z tym dane, które zostały w nim zawarte najzwyczajniej w świecie przestały być aktualne. Jaki był więc sens wydawania nieaktualnego kalendarza… A na horyzoncie już widać było kolejne systemowe zmiany, które wydawaniu tego typu publikacji nie sprzyjały. Tak kończy się krótka historia powojennego życia Kalendarza „Iskier”.

KONIEC WIEKU

Pod koniec XX wieku Wydawnictwo „Iskry”, które powstało w latach 50-tych i działa z resztą do dziś (nie jest to oficyna, która przed II wojną światową wydawała tygodnik i kalendarz; swoją nazwą nawiązują do tych publikacji za zgodą spadkobierców Władysława Kopczewskiego) skontaktowało się z wspominanym przeze mnie kilkukrotnie Janem Stanisławem Kopczewskim. Wiesław Uchański, który do dziś stoi na czele wydawnictwa, zaproponował wznowienie rocznika. Ukazały się wtedy edycje: 1994, 1995 oraz 1996.

Jak mówi syn twórcy Kalendarza „Iskier”:

Dobre i to. W ten sposób nowe »Iskry« pośmiertnie uczciły pamięć Redaktora Seniora.



WSPOMNIENIE, KTÓRE DAJE ENERGIĘ DO DZIAŁANIA

Władysław Kopczewski zmarł 28 czerwca 1969 roku. 5 lipca tego samego roku, czyli kilka dni później na łamach „Życia Warszawy” opublikowano wspomnienie o twórcy „Iskier” autorstwa profesora Jana Zygmunta Jakubowskiego.

28 czerwca /1969/ zmarł w wieku 81 lat założyciel, wydawca i redaktor w latach 1923-1939 tygodnika dla młodzieży „Iskry”. Dla współczesnych młodych czytelników to tylko jedna z wielu zwykłych informacji o odejściu starego człowieka. Ale w sercu mojego pokolenia wiadomość ta rozpala iskierkę prawdziwego wzruszenia, przywołuje lata wczesnej młodości. Byliśmy wówczas w gimnazjum, czytaliśmy ten świetnie redagowany tygodnik. /…/ Pamiętamy również pierwszą encyklopedię, jaką braliśmy do ręki, żądni wiedzy o wszystkim. Tą niezastąpioną w swoim typie podręczną encyklopedią uczniowską był Kalendarz „Iskier” Władysława Kopczewskiego.

Odszedł wybitny pedagog, działacz ruchu nauczycielskiego, jeden z najbardziej zasłużonych pionierów polskiego czasopiśmiennictwa dla młodzieży. Należał do rodu działaczy oświatowych, wyrosłych z tradycji pracy organicznej nasyconej żarliwością, którą określić by można słowami jednego z entuzjastów oświaty i nauki, jakich ukazywał Żeromski – „Nauka jest jak niezmierne morze…” Gdybym zaś szukał dzieła, które we wczesnej młodości stało się zaczynem późniejszej działalności Kopczewskiego, to wskazałbym na „Poradnik dla samouków”, wydawnictwo zapoczątkowane w r.1898 przez S. Michalskiego. /To kilkutomowe wydawnictwo, wznawiane trzykrotnie pod tak skromnym tytułem, odegrało 99 przecież olbrzymią rolę w dziejach naszej kultury.

W latach okupacji był Kopczewski jednym z organizatorów tajnego nauczania. Więzień Buchenwaldu, po wojnie stanął znów do roboty oświatowej.

Był człowiekiem głębokiej kultury i wielkiej skromności. Podziwiałem zawsze jego pogodę ducha i piękną żywotność. Widywałem go po wojnie m.in. w „naszej Karwi”. /Naszej, bo ta mała miejscowość nadmorska była w ciągu wielu lat miejscem spotkań Jego i mojej rodziny/. Choćbym najwcześniej wybrał się na ranny spacer, to zawsze ubiegł mnie właśnie Kopczewski, mierzący raźnym krokiem ścieżki nadmorskiego lasku. Wspominam najserdeczniej rozmowy z tym ujmującym człowiekiem, zadziwiającym do końca swoim entuzjazmem i młodzieńczym wprost usposobieniem.

Władysław Kopczewski zostanie na trwałe jasną smugą w pamięci tych, co Go znali. Ten zasłużony nauczyciel, działacz i redaktor zostawił też trwały ślad w dziejach naszej oświaty. Nie może Go pominąć rzetelny dziejopis polskiej szkoły i polskiego czasopiśmiennictwa dla młodzieży.

I na koniec dwie sprawy. Pierwsza – chciałbym, by także i dziś młodzież, studenci, a także my, dorośli mogli korzystać z wydawnictw, narzędzi, produktów, które będą dla nas tak znaczące, jak dla wielu Polek i Polaków w okresie międzywojennym były Kalendarze „Iskier”. Była to niewielka książeczka, w której mieścił się jednak niemal cały ówczesny świat. Czy za 100 lat ktoś kto znajdzie nasze iPhone zrobi wszystko, by je uruchomić i sprawdzić co kryje współczesny nam niezbędnik?

Druga sprawa – w związku z tym, że wybrane treści, które Władysław Kopczewski zawarł w swoim roczniku naprawdę są ponadczasowe i uniwersalne, w kolejnych tygodniach będę publikował je w swoich mediach społecznościowych. Niech będą nie tylko rozrywką, ale także zbiorem cennych rad, które możemy stosować w naszym życiu ponad 100 lat po ich napisaniu.

PS. Mój przyjaciel po rozmowie ze mną kupił właśnie na Allegro edycję przygotowaną na rok 1937. Ja mam tę z roku 1935. Będziemy wymieniać się radami!


Źródło: Co tydzień ”ISKRY” O tygodniku ”Iskry” /1923-1939/ i jego redaktorze,  Jan Stanisław Kopczewski

Zdjęcie Władysława Kopczewskiego: http://iskry.nazwa.pl/images/ByloKiedysTakiePismo.pdf

Share this article